.. Biegnę , słyszę ten okropny głos , potykam się lecz dalej biegnę zalana łzami. Kiedy wydaję mi się że już jest to koniec , odszedł i zgubiłam ból . Nie pewnymi krokami odchodzę od drzewa jednak zauważam go, jego niewyraźną twarz, Uciekam -próbuję być jak najdalej od niego. Serce bije jak nigdy do tond. Czuję jego palce zaciskające się na moich biodrach , "Będzie fajnie , zobaczysz" te słowa powtarza z ohydnym uśmieszkiem . Krzyczę , błagam , dla niego tak jakby to była pasja , pod wpływem mojego krzyku podnieca się a ja modlę się aby już poszedł .Rzuca mnie na zimną trawę . Czołgam się do tyłu , nie chcę żeby mnie dotykaj , nie chcę. Podchodzi, kładzie swoje duże dłonie na moich nadgarstkach i zaciska je..[...]
Pochyla się i jęczy mi do ucha "Zajebiście się pieprzysz kochanie" jego głos się coraz bardziej zniekształca , zacina , zwalnia..
Zachłysnęłam się powietrzem , rozglądając dookoła. Przyśpieszony oddech , mokre plecy , i łzy spływające swobodnie po rozgrzanych policzkach. Przyłożyłam dłoń do ust zaciskając palce na moich wargach.
Już jest dobrze , już mnie nie skrzywdzi..
Odwróciłam się na drugi bok i nie potrafiłam skupić się na czym innym . To nawet w śnie przypomina o sobie. Nie ma ucieczki , to będzie ze mną do końca. Brzydzę się własnego ciała, brzydzę się spojrzeć na siebie a nawet dotknąć. Nie wiem ile tak leżałam , czerwona lampka zapaliła się wtedy kiedy usłyszałam otwieranie się drzwi.
Zastygłam, wstrzymałam oddech i czekałam.
Po chwili poczułam że ktoś siada blisko mnie, za blisko i zachrypnięty głos.
-Martyna? -dotknął mojego ramienia , poruszyłam się gwałtownie po czym jak najszybciej umiałam wstałam z łóżka i obróciłam się powoli w kierunku chłopaka.
-Co się stało? - zapytał się z wyraźnym smutkiem w oczach. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Byłam kompletnie pozbawiona uczuć, bałam się kolejny raz zaufać , nie ważne czy mu czy komukolwiek innemu. Ludzie budzą we mnie strach.
-Proszę , powiedz mi -nie odrywał wzroku ode mnie , czułam to ale, ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
Otrzymał tylko westchnięcie , wiem gdybym tylko się odezwała nie pohamowałabym łez . Wstał i postawił kilka kroków w moim kierunku ja natomiast zrobiłam kilka kroków w tył obserwując każdy jego kolejny ruch. Serce zabiło szybciej kiedy zobaczyłam że stawia kolejne kroki, ja cofałam się aż poczułam na plecach ścianę . Kiedy był naprawdę blisko mnie obróciłam głowę w innym kierunku tym samym pozwalając włosom zakryć moją twarz. Chwycił mnie za podbródek i delikatnie skierował go w swoją stronę , nie otwierałam oczu, nie chciałam . Ja naprawdę się bałam chociaż najdelikatniejszego dotyku. Poczułam jego wilgotne usta na swoim czole, nie dziwie się skoro cały czas je oblizuję. Moje ręce zaczęły się trząść , hamowałam to jak tylko potrafiłam , jednak chyba mi to nie wyszło. Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i uchyliłam powieki . Nie mogłam się ruszyć i chociaż próbowałam się odezwać nic z tego nie wyszło , wpatrywałam się w moje paznokcie które same z siebie przesuwały się po jego klatce.
- Wszystko jest w porządku - nie ważne czy skłamie , nie chcę go niepokoić , będzie on tylko cierpiał a ja na to nie pozwolę.
Jesteś tego pewna? Zrozumiałem swój błąd , przepraszam. -próbował się tłumaczyć, nie miałam już do niego żalu, bo o co? Ale gdyby tylko wiedział.. Wiedział że nie o to mi chodzi..
Tak , jestem pewna -na tyle ile mogłam powiedziałam to z stanowczością w głosie.
Przepraszam -szepnął po czym mocno mnie do siebie przytulił . W moim umyślę rozegrała się wojna. Czerwona lampka nie gasła. Odkaszlnęłam cicho i powoli odsunęłam się od niego. Widząc jego czekoladowe oczy przepełnione smutkiem -tak to była ostatnia rzecz którą bym chciała zobaczyć . Wiedziałam że mi nie uwierzył ale, nie odzywał się tylko opuścił bezszelestnie pokój .
Zsunęłam się po gładkiej ścianie , chowając twarz w dłonie ślamazarnie podciągając nogi do klatki piersiowej .
Dlaczego? Jestem kukiełką w rękach Boga. Pociąga za sznureczek kiedy ma zły dzień. Jestem nic niewartym człowiekiem który błądzi między drogami. Nie jestem wytrwała , mam bardzo kruchą psychikę którą już ludzie nadwyrężyli. Żałuję że się urodziłam, nikt nie będzie płakał nade mną jeśli odejdę. Mówię bez sensu, jak jakaś chora umysłowo, jakby z psychiatryka dopiero mnie wypuścili ale, co ja mogę? Przecież to właśnie czuję. Czuję się bezużyteczna , można mnie zgnieść i wywalić wprost do kosza. Po co komu osoba zeszmacona? Nie kochana? Na kolanach podeszłam do łóżka , podparłam się i wstałam . Przeczesałam palcami włosy odrzucając je do tyłu. Dzień się niedawno zaczął a ja już się poddaję. Poszłam do łazienki , nie wiem jak tam trafiłam ale, jednak trafiłam . Otworzyłam drzwi po czym zamknęłam je na klucz. Stanęłam przed lustrem , co zobaczyłam? Szmatę -dokładnie. Zwykłą szmatę która nie ma sensu ani prawa dłużej stąpać po powierzchni ziemi. Widzę pustego , człowieka . A raczej cień człowieka .
Gdy ktoś dobrze się przyjrzy zauważy ból wylewający się ze mnie.
Napuściłam ciepłej wody do wanny i nie śpiesząc się , rozpięłam bluzę , opuściłam ręce pozwalając bluzie upaść na kafelki . Następnie wsunęłam palec w spodenki i odpięłam guzik , drugi i sunęłam je na dół tym samym ściągając je z siebie. Włożyłam jedną rękę za siebie "biegnąc" wzdłuż moich pleców aż do zapięcia od stanika. Jednym dosyć szybkim i sprawnym ruchem odpięłam go odrzucając koło bluzy. Wzięłam kilka głębokich wdechów i zahaczyłam palcami o moje koronkowe majtki zsuwając na dół tak samo jak spodenki. Gdy byłam już naga , cholernie się bałam spojrzeć na siebie . Oparłam się dłońmi o brzegi umywalki i z niechęcią spojrzałam w lustro . Ujrzałam kilka siniaków na piersiach , na biodrach wyraźne ślady , i na udach - wielkie siniaki , i zaschniętą krew na oby dwóch udach. Po czym wnioskuję że ten gwałt nie zaliczał się do najdelikatniejszych .. Nie wiedziałam że aż takie ślady będą .. Oczywiście że spodziewałam się kilku ran. Ale , nie takich, nie aż tak widocznych , odgarnęłam włosy i przerzuciłam je na drugie ramię. Nie kontrolując tego , dosłownie wybuchłam płaczem . Jestem tym czym jestem a czym jestem? Nic nie wartym gównem , jestem zmasakrowana , zeszmacona i nieczysta. Weszłam do wanny próbując się opanować bo wiedziałam że gdzieś w pobliżu może być Justin. Wzięłam gąbkę i Justin'a płyn . Tak męski ale uwielbiam myć się męskimi płynami. Otworzyłam płyn po czym wylałam trochę go na gąbkę. Przyłożyłam ją do mojej skóry i zaczęłam ją szorować , czułam się taka brudna. Energicznie tarłam moją skórę , dokładnie we wszystkich miejscach . Byłam cała czerwona ale, nadal czułam jego zapach , jego usta, dotyk którego tak się boję i którego tak nienawidzę. Czy płakałam ? Wyłam. Kiedy zdałam sobie sprawę że nic nie zdziałam , przestałam zanurzyłam się cała pod wodą, chciałam umrzeć dałam się ponieść. Naprawdę nie liczyłam ile byłam pod wodą aż poczułam jak ktoś wyciąga mnie z wody.
-Czy Ty oszalałaś?! -krzyknął chyba nie muszę mówić kto.
-Nie, jak się tu dostałeś, i czy możesz się obrócić? -powiedziałam spanikowana zasłaniając to co było najbardziej widoczne.
-Czy Ty wiesz co chciałaś zrobić?!! -krzyknął w nerwach, co bardzo odbiło się na mojej skruszonej psychice.
-W..Wyjdź -powiedziałam ciszej, co chwile się jąkając .
-Proszę -dodałam i spuściłam głowę .
-Przepraszam nie chciałem. -pogłaskał mnie po włosach.
-Co się stało.. Nie rozumiem twojego zachowania. -czułam jak jego wzrok wypalał dziurę we mnie.
-Czy musiało się coś stać abym musiała się wykąpać? -mruknęłam zakładając kosmyk włosów za ucho ciągle się zasłaniając.
-Nie, dlaczego się zasłaniasz , widziałem Cię już nago skarbie. -złożył krótki pocałunek na moim ramieniu co dobrze wiecie co u mnie rozbudziło.
Uhm , Justin przynieś mi jakieś ubrania. -wyprzedziłam go przed jakimkolwiek innym krępującym pytaniem.
Jedynie posłał mi dziwne spojrzenie i wyszedł .
Wrócił z z kilkoma ciuchami , poprosiłam go żeby wyszedł, tym razem wyszedł. Ubrałam się w moją bieliznę którą Justin musiał sobie przywłaszczyć i jego zbyt dużą na mnie jego koszulkę od koszykówki. Zgasiłam światło i weszłam na korytarz. Przystanęłam i położyłam jedną rękę na ścianę a drugą umieściłam na podbrzuszu. Nie wiedziałam co się dzieję, upadłam na kolana trzymając się tam. A jeśli była tam maleńka istotka? Moja i Justina? Co jeśli ten ktoś zabił ją? Wolne żarty. Nie , wtedy bym nie dała rady. Kiedy skurcze odpuściły , powolnymi ruchami podniosłam się idąc do pokoju w którym znajdowałam się zanim poszłam do toalety.
Usiadłam na łóżko obserwując widoki poza oknem. Padał deszcz , wręcz lał. Przyglądałam się tak kilka minut a nawet wydawałoby się że kilka godzin.
-Jesteś głodna? -odezwał się cichy głos obok mnie, zsunęłam swój wzrok na osobnika.
- Uhm, nie. -powiedziałam zgodnie z prawdą i mrugnęłam kilkukrotnie.
-Dzwoniła Twoja mama. -położył ręce na moich kolanach co właśnie skupiło całą moją uwagę .
-I co powiedziała?
-Nie wiedziała gdzie jesteś, powiedziałem jej że jesteś ze mną.
-I tak ją nie uspokoiłeś , wiesz o tym?
-Wiem, ale nie chcę Cię skrzywdzić.
-Wiem Justin, ja to wiem.
-Kocham Cię. -powiedział muskając swoimi ustami moje lekko rozchylone wargi. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo mi tego brakowało. Jego czułości, jego dotyku. Ale , nie w tym momencie.
Zaczęłam poruszać ustami w jego rytmie jednak nie chciałam pozwolić na nic więcej, bałam się.
- Ja Ciebie też , Justin. -oderwałam się od niego z nieukrywaną nie chęcią.
-A teraz chcę iść spać .
Chciałam żeby spał koło mnie, jednak bałam się że zrobi jakiś ruch który mnie wystraszy .
Przecież On mnie nie skrzywdzi...
Nie wiecie jak bardzo chciałam wierzyć w swoje słowa. Bardzo chciałam, chciałam mu ufać. Przecież tak mu bezgranicznie ufałam .. A teraz? Ledwo daję się mu dotknąć.
Nienawidzę Cię, przeklinam. Dlaczego mi to zrobiłeś? - skierowałam swoja do Boga mając nadzieję że usłyszy to ten chłopak który doszczętnie zniszczył mnie.
Nigdy bym mu nie wybaczyła .
Nie ważne ile by przepraszał , w sumie tacy ludzie nie żałują..
Wsunęłam się pod kołdrę, szczelnie się nią opatulając.
~*~
- Jesteś jakiś pojebany! - w mgnieniu oka otworzyłam zmęczone powieki.
- Jezu.. Weź nie przesadzaj należało się dziwce . -dobiegł mnie głos na który źle zareagowałam. Rozbudziłam się w szybkim tępię. Zawsze byłam ciekawska. Nie krępując się otworzyłam drzwi . Przede mną stał Justin i tyłem jakiś .. osobnik. Oby dwoje skierowali swoje wzroki na mnie.
Oczy powiększyły się dwukrotnie i wspomnienia wróciły. Koszmar z tamtej nocy, to był On. Mimo tego że było ciemno te same rysy twarzy. Nie wiem czy mnie poznał dopiero gdy się rozpłakałam chyba coś zajarzył. Przede mną stał mężczyzna który rozjebał mi życie. Przez niego boję się wszystkiego. Justin podbiegł do mnie a ja nie mogłam się ruszać.
- Martyna, co się stało? -wciąż stałam nieruchomo , a kiedy ujrzałam że ten ktoś podchodzi do nas, stanęły mi przed oczami sceny kiedy mnie rozbierał, jak mnie hańbił .
Nogi dosłownie nie reagowały na moje polecenia, nawet nie wiem jak upadłam . Podbiegł on i pomógł Justinowi mnie podnieść.
- Proszę nie krzywdź mnie, błagam zostaw! -pisnęłam a wzdłuż mnie rozlała się fala paniki.
- Odejdź! Proszę, proszę ja .. ja nie chcę , przepraszam! -Justin patrzał się jakby widział kogoś z wariatkowa. Wyrwałam się z ich rąk i uciekłam w kąt pokoju. Fale zimnego potu oblały mnie znowu. Rozpłakałam się ,żałośnie się rozpłakałam. Przyłożyłam rękę do ust i tak normalniej na świecie gryzłam ją patrząc się na niego. To tak bolało nie wiem co mi odbijało ale, chciałam być jak najdalej od niego.
- Boże , przestań- ujął moją rękę wyswobadzając ją z moich zębów.
*Justin's POV.*
Ciągle mnie to nurtowało. Jej zachowanie. Obudziłem się koło czwartej nad ranem a przyczyną jest to że mój telefon zaczął dzwonić. Nie otwierając oczu sięgnąłem po komórkę i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Tsaa -mruknąłem zaspany .
- Zaraz u Ciebie będę musimy pogadać.
- Huja a nie musimy, nie czuj się jakbyś wbijał do swojej chaty .
- Musimy pogadać.
- Nie mogłeś wybrać sobie lepszej pory?
- To jest ważne.
- Nie dam Ci kasy na blanta, joya albo huj wie co.
- Nie o to mi chodzi.
- Dobra , przyjedź . -rzuciłem telefon koło siebie i odrzuciłem kołdrę po czym wstałem i założyłem na siebie swoje opuszczone w kroku spodnie , wsunąłem na syry skarpetki i złote supry .
Po domu rozległ się dzwonek . Poszedłem otworzyć drzwi a do domu od razu weszli moje ziomki. Przywitałem się z nimi po męsku i ruchem ręki zaprosiłem ich do salonu.
-Co dusza pragnie ode mnie? -to tak na przywitanie.
-Stary -wybełkotał Jack.
- Przejdź do sedna. -bąknąłem wpatrując się w kumpli .
- A Ty co? Ktoś Cię tirem potrącił ? -skierowałem swoje słowa do Luke.
- Właśnie o to chodzi że nie. Spotkaliśmy w nocy dziewczynę która mu tak przyłożyła -popatrzył się na mnie potem na Luke'go.
- Wohoho, to laska ma kopa -zaśmiałem się. No sorry ale, właśnie się dowiedziałem że kolega który biję się na co dzień z przeciwnymi gangami to teraz oberwał od laski.
- I co dalej? -przyglądałem się tym mongołom z rozbawioną miną.
- Pożałowała suka . -wiedziałem że coś sobie przypomina a na jego twarz wkradł się łobuzerski uśmieszek.
- Nie mów że uderzyłeś dziewczynę.
- Niee co Ty. Zapłaciła mi ciałem -oby dwoje parsknęli śmiechem.
- Jak to zapłaciła "ciałem" ? -bąknąłem .
- Wiesz, no.. Rozebrałem ją i prze ruchałem . -wstał i przeczesał palcami włosy.
- Jesteś jakiś pojebany! -krzyknąłem i również się podniosłem , jak on mógł . No kurwa ludzie nie dajmy się zwariować .
-Jezu.. Weź nie przesadzaj należało się dziwce -przewrócił teatralnie oczami. Miałem coś powiedzieć gdy zobaczyłem moją kruszynkę. Kiedy obydwoje się na nią spojrzeliśmy jej oczy przybrały nienaturalnego odcienia, wyglądały jak pięciozłotówki , od razu zobaczyłem w jej oczach .. ból?
Po chwili rozpłakała się, co mną wstrząsnęło .Od razu ruszyłem w jej kierunku.
-Martyna, co się stało? - nie patrzyła na mnie , patrzyła na niego, na Luke'go. Nim się obejrzałem leżała bezbronnie na ziemi.
Luke pomógł mi ją podnieść a ona wpadła w histerię. Wyrywała się , szarpała . Boże co się z nią dzieję.. Jestem kompletnie zagubiony . Boję się o nią.
- Proszę nie krzywdź mnie, błagam zostaw! -powiedziała podniesionym głosem . Przecież jej nie skrzywdzę , nigdy nie chciałem, o co tutaj do cholery chodzi!
- Odejdź! Proszę, proszę ja .. ja nie chcę , przepraszam! -zaczęła szybko i niewyraźne mówić. Uciekła Mi pod chwilą nie uwagi , nie wiedziałem co robić...Odbiegła od nas aż do kąta w którym się schowała. Patrzyłem na nią szczerze mówiąc chcąc się walnąć z otwartej ręki w ryj. Musiałem coś zrobić nie tak, musiałem ją czymś odstraszyć.. Może dowiedziała się o tym że ja i Lucy..? Kurwa no nie, zaraz jebnę. Kiedy spojrzałem na nią widziałem wyraźny strach w jej oczach znów nie patrzyła na mnie tylko na niego. Zaczęła gryźć jej rękę zareagowałem w trybie natychmiastowym . Podszedłem , ukucnąłem koło niej i wyswobodziłem jej rękę z której poleciała strużka krwi.
-Boże, przestań -szepnąłem przestraszony . Wszystko zaczęło się układać w całość, wczoraj , noc , Martyna , On .. W głowie zrodziły się najczarniejsze scenariusze. Zacisnąłem szczękę .
-Skarbie, czy .. Czy ktoś Cię skrzywdził? -momentalnie spojrzała na mnie pustymi oczyma . Nie widziałem w nich prócz .. właśnie prócz czego?
-Czy to On Cię skrzywdził -delikatnie skinąłem głową w stronę przyjaciela. Dziewczyna była w transie , nie chciała nic powiedzieć. Wyczekiwałem cierpliwie. Kiedy tylko lekko skinęła swoją główką dostałem furii. Pocałowałem ją w czółko i wstałem. Chwyciłem tego skurwiela za szmaty i przygwoździłem go do ściany .
- Zabiję Cię , kurwa rozszarpie -zaśmiałem się bez humoru i zwinąłem ręce w pięści .
- Co? O co Ci chodzi -wiedziałem że wie o czym pierdole ale mimo tego udawał głupiego.
- Nie wiesz? Czekaj odświeżę Ci pamięć -pierwszy cios zadałem mu w szczękę następny w brzuch pomimo widzącego go jak się schyla nie miałem pierdolonych skrupułów . Taki huj jak on nie zasługuję na to by żyć. Chwyciłem go za szyję i pierdolnąłem nim kilka razy o ścianę może teraz sobie coś przypomni.
-To jak dalej nie pamiętasz?!?! -wydarłem się znowu wymierzając cios mu w ten świński ryj .
- Dobra , pamiętam -ledwo co go usłyszałem przez mój nie spokojny oddech.
- Jak mogłeś jej to zrobić! Spójrz na nią! Kurwa ja Cię rozjebie - chwyciłem to co miałem pod ręką i walnąłem o niego tym czymś , kiedy upadł nie mogłem zaspokoić swojego gniewu. Kopałem go gdzie po padnie. Gdyby nie Jack zabiłbym go , przysięgam.
-Ej! Spokój! -odciągnął mnie od tego szmatławca.
- Spokojnie?! To zwykła ścierwa która krzywdzi bezbronne dziewczyny!
-Ale, stanął w mojej obronie , stary!
-Ona jest o wiele ważniejsza, mogliśmy być szczęśliwi ale..-splunąłem koło Luke'go.
-Przez tego gnoja .. -rzuciłem się na niego tak- na leżącego pół przytomnego "kumpla".
Nie szczędziłem słów. Nie miałem hamulców . Poczułem delikatne dłonie na moich plecach i cichutki , zachrypnięty głosik.
-Justin , przestań. -Jej dotyk działał odprężająco, nie ważne jak tanio to brzmi ale , jej dotyk uspokajał mnie.
-Narobisz sobie kłopotów. -obróciłem się do niej ze łzami w oczach.
Co ona z tobą zrobiła Bieber.
-A on nie jest tego wart , Justin nie potrzebuję Cię za kratkami potrzebuję Cię tutaj -wtuliła się we mnie , oplotłem ramionami jej kruche ciałko i przycisnąłem do siebie.
-Nikt Cię już nie skrzywdzi, obiecuję -przymknąłem oczy.
-U.. uf..ufam Ci -szepnęła niepewnie . Mierzwiłem delikatnie jej włoski .
-Wyjdźcie z tond i nie wracajcie .- warknąłem do byłych przyjaciół i oderwałem się od niej.
-Idź spać , jest dopiero koło szóstej nad rano myszko -pocałowałem ją w policzek .
- Justin , możesz spać ze mną?
- Jesteś pewna?
-Jestem.
Uśmiechnąłem się lekko i zdjąłem buty , spodnie i położyłem ja na fotelu . I oczywiście skarpetki. Martyna leżała już pod satynową pościelą przyglądając mi się. Wsunąłem się koło niej , objąłem ją ramieniem przyciągając ją bliżej do siebie co, zmusiło ją do położenia jej główki na moim torsie. Głaskałem ją po w dolnej partii jej pleców sam przy tym zasypiając..
__________________________________________________________
Zrobiłam tooo!! Już na wstępie chciałam podziękować niesamowitej , cudownej , nieziemskiej , przesłodkiej pisarce która prowadzi dwa niezwykłe blogi!
To dzięki niej dalej robię to co kocham♥
Dziękuję Drew Swaggie ♥♥☺☺